T_KAROLIN_HOME_LABELT_KAROLIN_HOME_LABELEN
Publikacje

Najszczęśliwszy los furmana

Chciał, żeby świat był przepełniony radością i żeby ludzie częściej się uśmiechali i na pewno dzięki niemu taki świat był. Doświadczali tego wszyscy, którzy się ze Stanisławem Jopkiem spotykali, którzy z nim pracowali i którzy słuchali jego pięknego głosu.
Stanisław Jopek z Mazowszankami na wozie pełnym siana
Wszystkich dziś ciekawość budzi,

Kto jest najszczęśliwszym z ludzi,

A ja mówię, że nad pana

Najszczęśliwszy los furmana.

Hej wio (…)
Pierwszy furman Rzeczypospolitej – mówiono o Stanisławie Jopku, chociaż piosenka Furman stanowiła jedynie promil tego, co miał w swoim repertuarze. Niesamowitej barwy tenor i aktorskie zacięcie sprawiały, że na scenie czuł się doskonale. A publiczność z tej jego obecności czerpała pełnymi garściami. I gdy go w końcu zabrakło, trudno było go zastąpić. Trudno, bo artystę tak wielkiego formatu, o nadzwyczajnej skromności, wielkiej pokorze i olbrzymiej empatii spotyka się rzadko. A Stanisław Jopek taki właśnie był. Mimo że jego talent został dostrzeżony przez wielu, a Jopek otrzymywał propozycje pracy z takich miejsc, jak Moulin Rouge w Paryżu czy Metropolitan Opera w Nowym Jorku, pozostał na zawsze Staszkiem z „Mazowsza”. Wierny swoim korzeniom, rodzinie, przyjaciołom. Muzyczny geniusz, który potrafił śpiewać pieśni z repertuaru „Mazowsza” i nie tylko w kilkudziesięciu językach.

Stanisław Jopek rozpoczął pracę w „Mazowszu” w 1956 roku. Miał wówczas 21 lat i wcale nie był najmłodszym członkiem zespołu. Przyjechał do Karolina wprost z Zespołu Pieśni i Tańca „Skolimów”, gdzie był zatrudniony na etacie śpiewaka-solisty. To właśnie tam zauważyli go Mira i Tadeusz Sygietyńscy i wkrótce zaprosili do współpracy.

Został w „Mazowszu” 50 lat, dzieląc się z publicznością i współpracownikami swoim talentem i pogodą ducha.
1 /
Tekst:
Katarzyna Pasieczna – rzecznik prasowy zespołu "Mazowsze"