T_KAROLIN_HOME_LABELT_KAROLIN_HOME_LABELEN
Publikacje

Tajemnice mazowszańskiego śpiewnika

Rozmowa z dr. Andrzejem Kruszewiczem, który jako pierwszy odkrywa przed nami tożsamość „szarego ptaszka, z kalinowego lasku”. I staje się, ku własnemu zaskoczeniu, wspaniałym przewodnikiem po świecie polskich pieśni ludowych.
Drewniana figurka żółtego ptaka, ptak na brzuchu i ogonie ma czarne pióra. Umieszczony jest na drewnianym patyku.
Zacznijmy od śledztwa, które mnie do Pana przywiodło. Nie trzymajmy już dłużej w niepewności kolejnych pokoleń wielbicieli „Mazowsza”. Proszę ujawnić, kim jest ów tajemniczy ptaszek z kalinowego lasku. Jedyne, co wiemy to, że siwe piórka na nim zadrżały, a w tle szumiał gaj.

Mały, kalinowy lasek, musiał rosnąć nad rzeczką lub strumykiem, bo takie miejsca lubią kaliny… I pliszki. Ewidentnie chodzi więc o pliszkę siwą. A jak jeszcze na rzeczce jest mostek, to wypisz wymaluj siedlisko tego ptaszka. Siedzi sobie pliszka na mosteczku, czyści piórka, jest wniebowzięta. Sielanka. Nie jest płochliwa, więc łatwo ją obserwować. Potrząsa ogonkiem…
Legendarnym, dodajmy. Dlaczego tak go sobie chwali?

Ogonek pełni bardzo ważną rolę. Po pierwsze jest pstry, więc widoczny, charakterystyczny. A po drugie pliszka wciąż nim potrząsa, by wypłoszyć owady, które sobie przycupnęły, gdzieś pod liściem. Ptaki lepiej widzą to, co się rusza. A jak się rusza to łatwo zjeść. Jej zachowanie jest bardzo przemyślane.
Drewniana figurka kolorowego ptaka, umieszczony jest na wiklinowym, plecionym gnieździeDrewniana figurka beżowego ptaka, ptak na brzuchu i ogonie ma czarne pióra. Umieszczony jest na drewnianym patykuDrewniana figurka kolorowego ptaka siedzącego na zielonej gałązce świerkowej
1 /
I ten siwy ptaszek ma w sobie taką moc, że spotkanie z nim staje się poruszającym zarzewiem tęsknej pieśni? Dumkę o ptaszku potrafią zanucić chyba w każdym polskim domu?

W moim potrafią. A co do pliszki, to z całą pewnością ma moc. Pliszka jest ładniutka, zgrabniutka, pewna siebie. Podśpiewuje, podlatuje, to znów przysiada. Wspaniała do obserwacji.
I w dodatku, proszę, jaka przydatna! Umyła się, podjadła, pokręciła i już gotowa spełnić niedostępną ludziom misję: leć ptaszku wysoko… Zazdrościli ludzie ptakom?

No pewnie. Możliwości latania, opuszczenia, choć na chwilę, ojcowizny, tego łez padołu, błota, zimna. Kiedy ludzie zrozumieli, że cykliczne wędrówki ptaków wiążą się z przemieszczaniem w inne miejsca: ciepłe, egzotyczne, nieznane, to symbolika tych odlotów była bardzo sugestywna. Wiadomo było, że wraz z odlotem gęsi, bocianów i żurawi, malały szanse dziewczyny na romans, miłość i zamążpójście. Wiadomo było, że w tym roku już się nic nie wydarzy – przyroda odpoczywa. A zima nie sprzyjała zalotom. Szlachetne gatunki odlatywały, razem z nadziejami na odmianę. Pozostawały ptaki domowe, dodajmy, że nie traktowane przez gospodarzy z wielką atencją.
Dlaczego to właśnie „ptasi wątek” pojawia się nadzwyczaj często w tradycyjnej piosence, jako środek artystycznego wyrazu, jako symbol, metafora?

Ptaki są łatwe do obserwowania. Poza tym – co ważne – są do nas podobne. Też są wzrokowcami. Zachowania ptaków łatwo interpretować, bo z reguły rozumiemy, co ten, czy inny ptak robi. W przeciwieństwie do ssaków, które żyją w niedostępnym dla nas świecie zapachów. Dlatego właśnie w poezji i literaturze – nie tylko ludowej – tyle mamy symbolicznych odniesień do życia ptaków. Zarówno tych charyzmatycznych, niedostępnych, dumnych – które były symbolem władzy, siły, męskości. Wpisywano je przecież w herby i sztandary. Jak i do tych pospolitych, bliskich. Obcowanie z przyrodą było tak spójne, że nasi przodkowie byli częścią jej cyklów życia, w sensie dosłownym. Rozumieli ją, uczyli się jej.
A my?

Dziś jest odwrotnie, znacząca część społeczeństwa interesuje się przyrodą, ale jej nie rozumie. Ci prości wiejscy ludzie mieli w tym temacie wyższe kompetencje. Próbowali rozumieć ten świat, oswoić go, sami nadawali ptakom nazwy, istniejące do dziś. Były to nazwy odnoszące się do wyglądu ptaka – kraska, jego zwyczajów – zimorodek. Albo nazwy związane z dźwiękiem wydawanym przez ptaka: puchacz, puszczyk, kukułka…
O, właśnie! Zostańmy chwilę przy kukułce. To prawdziwa celebrytka z przypadku. Bohaterka jednej z najpopularniejszych piosenek „Mazowsza”. Zrobiła karierę, ale przyzna Pan, że i tak nie ma dobrej prasy?

I to zupełnie zasłużenie. Kukułka nie ma własnego gniazda, nie wychowuje własnych dzieci. Jest przebiegła, Sprytnie eksploatuje innych, pasożytuje. Jest symbolem przeciwnym do ofiarnego macierzyństwa. Przylatuje jako jeden z ostatnich ptaków, dopiero w maju, kiedy przyroda już jest stabilna i to kukanie zwiastuje pełnię wiosny. A kuka, bo kukułek – czyli samiec – panny szuka. Pamiętajmy, że kiedyś z kukania kukułki wróżono, np. ile będzie się miało dzieci. Te ludowe skojarzenia mają głęboki sens. W maju, kiedy kuka samiec kukułki, przy ciepłej i bezdeszczowej pogodzie, to i niejeden kawaler się za panną rozejrzy i o spacerze do lasu pomyśli.
Może i pomyśli, ale dziewczyna nie ma chwili spokoju. W kolejnej piosence, każą jej, jak tej przepióreczce, uciekać. Pędzą ją gdzieś w proso, czy jeszcze dalej. O sankcjach, w postaci wyrywania skrzydeł, już nie wspomnę. Po co za tymi przepiórkami tak ganiano?

Wybornie smakowały. Ale i tu mądrość ludowa dokonuje słusznego porównania. Przepiórkę, tak jak i ładną dziewczynę, trudno było złapać. Przepiórki szybko rosną i szybko uczą się latać. Zastawiano na nie sidła, potrzaski, siatki. W tych pieśniach dziewczynom też każą wychodzić „za innego”, a nie za tego, którego kocha. Cała przyroda utożsamia się z nimi. Zachowania ptaków wyznaczały kalendarz ludzkiego życia. Zaczynała kukułka, dając znak, że gody czas zacząć. A kończył bocian.
Bocianów w to nie mieszajmy, są przyjezdne…

Ale to właśnie bociany pięknie namalował Chełmoński. Cała tajemnica, cała siła tego obrazu dotyczy przelotu ptaków. Tego, co ich pojawienie się budzi w sercach ludzi. Piękna sprawa. Nic innego się nie liczy, wyciągnięta, spracowana ręka, wskazująca lecące wysoko bociany. Można patrzeć i patrzeć bez końca. A wracając do naszych ptaków – łatwo policzyć, że od żniw, kiedy żniwiarzom nie opłacało się na noc wracać do domu, do czasu przylotu bocianów, upływało dokładnie 9 miesięcy. Stąd przylot bocianów kojarzył się z pojawieniem się potomka.
Ale zanim to się wydarzyło, dziewczyna staje się obiektem kpin… tym razem dzieli swój los z cyraneczką, której bezceremonialnie, prosto w dziób zarzucają, że nie ptak. Cóż zawiniła ta ptaszyna, że w niezwykle pięknej piosence, wykluczono ją ze szlachetnej gromady ptaków? Przemyka sobie toto nieśmiało od zwrotki do zwrotki…

Wykluczono ją z lekkim przekąsem, żartobliwie i z sympatią. Trudno nie lubić cyraneczki – jest to skromna, maleńka kaczuszka, żyjąca skrycie i tajemniczo w gąszczu zarośli, na śródleśnych ciekach wodnych. Płochliwa, trudna do obserwowania i zrozumienia – jak dziewczyna. Cyraneczka mogła być więc postrzegana jako nietypowy i bardzo tajemniczy ptak. A może właśnie nie ptak, a jakieś tajemnicze, wymykające się spod kontroli wyobraźni stworzenie… Wypisz, wymaluj jak dziewczyna, istota prawie nieludzka, bo niemal boska.
Drewniana figurka kolorowego ptaka, umieszczony jest na wiklinowym, plecionym gnieździeDrewniana figurka beżowego ptaka, ptak na brzuchu i ogonie ma bordowe pióra. Umieszczony jest na drewnianym patykuDrewniana figurka kolorowego ptaka siedzącego na zielonej gałązce świerkowej
1 /
Jakie ptaki na pewno nie śpiewały w zielonym gaju pod jaworem?

Na pewno z lękiem podchodzono do ptaków nocnych, tajemniczych, a przez to uchodzących za niebezpieczne. Groźne, trudne do spotkania, i trudne do zrozumienia, bo mające inne zwyczaje niż pospolite ptactwo domowe. Takim ptakiem na przykład była sowa. Przypisywano jej moce tajemne. Złowróżbny głos sowy pójdźki, kojarzył się ludziom z przepowiednią śmierci. Mówiono nawet na wsi, że pójdźka woła: pójdź na dołek za kościołek…
Spytałam – zbłądziłam, póki co zostawmy dołek pusty. A taka gęś? Nadaje się na muzę ludowych poetów?

Nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości. Gęsi to bardzo inteligentne stworzenia, bardzo opiekuńcze…
Taaak, niezwykle opiekuńcze. Nawet, kiedy są za wodą, nasza biedna dziewczyna znów musi uciekać, bo ją pobodą…

Gęsi to ptaki terytorialne. I są w tym po prostu zasadnicze. Sam, jako dziecko byłem szczypany przez gęsi, które broniły swego terytorium i każdego intruza witały wymownym syczeniem. Nie ma zwykłych ptaków. Jak się okazuje i gęś może zachwycić.
Chyba tylko wielbicieli porannej musztry wojskowej… Dlaczego gęsi tak karnie chodzą „gęsiego”?

To właśnie m.in. dowód ich inteligencji, chodzą gęsiego, by się nie zgubić i nie wydeptywać pastwisk. Jak się pasą to chodzą tyralierą, a przemieszczają się zawsze jedna za drugą.
A kaczka?

Kaczka to nas może najwyżej rozśmieszyć… Poza tym pewnie kaczka dobrze się rymuje. Stąd jej popularność w ludowej twórczości.
Rozmawiali:
Anna Putkiewicz
dr. Andrzej Kruszewicz – wybitny, polski ornitolog. Autor wielu książek i publikacji o tematyce ornitologicznej. Absolutny pasjonat swojego zawodu. Wykładowca. Dyrektor stołecznego ZOO.