T_KAROLIN_HOME_LABELT_KAROLIN_HOME_LABELEN
Publikacje

Skiöekumt y Wymysoü – witamy w Wilamowicach!

Wilamowice to małe miasto leżące na pograniczu Śląska i Małopolski, dokładnie w połowie drogi między Bielskiem-Białą a Oświęcimiem. Mieszkają w nim Wilamowianie – jedna z najmniejszych grup etnicznych.
Kobiety z Wilamowic w strojach regionalnych przed domem
O początkach Wilamowic źródła historyczne mówią nam niewiele: osadnicy przybyli na te tereny w XIII w. i założyli miejscowość, którą nazwali „Wymysdiöf”, czyli „wieś Wilhelma” (obecnie Stara Wieś). Jakiś czas później przenieśli się kilka kilometrów na wschód, gdzie powstała miejscowość „Wymysoü” (dzisiejsze Wilamowice). Duże znaczenie mógł też mieć najazd tatarski w 1241 r., po którym ziemie księstwa oświęcimskiego zostały wyludnione.

Tymczasem Wilamowianie od pokoleń przekazują sobie informację, że nazwa ta oznacza „też Wilhelma” i że pierwsi osadnicy byli pochodzenia flamandzkiego lub holenderskiego. Mówi się też o osadnikach szkockich, którzy przybyli do Wilamowic później.

Trudno dziś jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć prawdziwość poszczególnych wątków legendy o początkach Wilamowic. Najważniejsze jednak jest to, co Wilamowianie chcą nią przekazać: że łączy ich wyjątkowe pochodzenie, które nie jest ani niemieckie, ani polskie.
Kobiety w różnych rodzajach strojów wilamowskich, stojące przed wejściem do domuKobiety podczas darcia pierzaWilamowskie kobiety w strojach codziennych na polu podczas wykopków
1 /
Czymś, co wyróżniało Wilamowian od początku ich obecności w tym miejscu, jest język wilamowski, zwany językiem wymysiöeryś, którym posługiwali się pierwsi osadnicy. Przez następne 800 lat ulegał on wpływom różnych języków. Przez wiele lat Wilamowianie używali języka wilamowskiego, ale w nim nie pisali. Nie było to nic nadzwyczajnego – większość języków świata w tamtym okresie nie była używana w piśmie. Najstarszy zabytek języka wilamowskiego pochodzi z początku XIX w., a jego autorem był ks. Franz Augustin, który sprawując urząd proboszcza w Wilamowicach, spisał niektóre wyrażenia w tym intrygującym go języku.

Za twórcę literatury wilamowskojęzycznej uznajemy jednak Floriana Biesika (przydomek Fliöera-Fliöera). Urodził się w Wilamowicach w 1850 r., a po kilkuletnim okresie uczęszczania do szkół w Krakowie, ukończył w Wiedniu odpowiednie kursy, a następnie wyjechał do Triestu, gdzie został urzędnikiem kolejowym. Dziś Triest leży we Włoszech, ale wtedy był w tym samym państwie co Wilamowice – Monarchii Austro-Węgierskiej. Będąc na emeryturze, Florian napisał wiele poematów. W tym celu stworzył własną pisownię, która oparta była na alfabecie polskim, w kontrze do niemieckiego. Jego największym dziełem był poemat „Uf jer wełt”, inspirowany „Boską komedią” Dantego. Główny bohater zasypia, siedząc na kamieniu nad brzegiem morza. W śnie wędruje przez niebo, czyściec i piekło. We wszystkich tych miejscach spotyka zarówno postaci historyczne, jak i samych Wilamowian. Jego ocena poszczególnych osób zapewne nie wszystkim w Wilamowicach się spodobała. Choć jego wiersze publikowane były już przed wojną, dopiero po 1989 r. zyskały one w Wilamowicach większą popularność. Stało się to dzięki ówczesnemu studentowi, a obecnie profesorowi Tomaszowi Wicherkiewiczowi z Poznania, który odnalazł w Wilamowicach zagubiony rękopis Biesika.
Język wilamowski należy do języków germańskich, ale w swojej współczesnej formie nie jest zrozumiały ani dla Polaków, ani dla Niemców. Ma on wiele wspólnych cech np. z językiem jidysz – nie tylko z powodu spokrewnienia, ale wielu kontaktów wilamowsko-żydowskich, szczególnie handlowych. Wilamowianie używali tego języka na co dzień. Większość wilamowskich dzieci uczyła się języka polskiego dopiero w szkole. Należy jednak podkreślić, że cechą wyróżniającą Wilamowian był nie tyle język wilamowski, co wielojęzyczność w ogóle. Dorośli Wilamowianie w większości swobodnie porozumiewali się zarówno wilamowszczyzną, jak i polszczyzną i niemczyzną. Pozwoliło im to na szybkie przystosowanie się do często zmieniających się granic państw. Język ten został zabroniony w 1945 r., a jego używanie surowo karano. W XXI w. podjęto jednak wiele działań, dzięki którym starsi rozmawiają dziś po wilamowsku z młodymi. W 2007 r. został on uznany za język przez Bibliotekę Kongresu USA, a w 2009 r. naniesiono go do Atlasu Języków Ginących UNESCO.
Zdjęcie grupowe uczestników procesji Bożego Ciała w WilamowicachKobiety w najbardziej odświętnym stroju wilamowskim idące w procesji Bożego CiałaKobiety stające przed kościołem w różnych rodzajach strojów wilamowskich na żałobę
1 /
Strój wilamowski, obok języka, do dzisiaj jest najważniejszym wyróżnikiem Wilamowian. Wbrew krążącym wśród Wilamowian opiniom, nie został on przywieziony w XIII w. przez flamandzkich osadników. Większość jego elementów nie była też wytworem wilamowskich tkaczy. Jego współczesny kształt i wyróżniającą go barwność i kombinacja pochodzących z różnych zakątków Europy wzorów jest efektem podróży wilamowskich handlarzy oraz kreatywności Wilamowianek. Czerwone chustki nagłowne produkowane były w Vorarlbergu, materiały na fartuchy w Czechach, a według legendy odziewaczki o roślinnych wzorach sprowadzano z Istambułu, a kraciaste – ze Szkocji. Do najstarszych elementów stroju kobiecego należą z pewnością związki „drymły”, koszula „jypła” oraz welon, który wykonany był dawniej z cienkiego płótna.

To strój kobiecy był bardzo długo wyróżnikiem Wilamowianek, podczas gdy mężczyźni swoim ubiorem już w połowie XIX w. dopasowali się do ogólnoeuropejskiej mody.
Stroje Wilamowianek wyróżnia nie tylko ich zróżnicowanie kolorystyczne, ale wielość kompletów przeznaczonych na różne okazje. Kobiety musiały ubierać się zgodnie z niepisanymi zasadami, inaczej groziły im sankcje społeczne ze strony starszych mężatek. Jeszcze w okresie międzywojennym mężatki pierwszy czepiec ubierały w łóżku, tak, by nikt poza mężem nie widział ich z gołą głową. Do kościoła zakładano siedem czepców na raz.

Na największe święta noszono jednokolorowe spódnice czerwone lub niebieskie, z zielonym fartuchem. Na mniejsze święta i niedziele obowiązywały spódnice pasiaste i fartuchy białe w drukowane kwiaty. Każda spódnica miała swoją nazwę i przypisany do niej fartuch, którego kwiatki również miały określenia w języku wilamowskim. I tak np. do spódnicy z niebieskimi paskami (błöwśtrimikjerök) obowiązywał fartuch z wężowymi paskami (myta yterśtrima). Na żałobę obowiązywały stroje z przewagą kolorów białego, niebieskiego i różowego. Również na co dzień Wilamowianki nosiły stroje podobne do tych odświętnych, ale uszyte z tańszych materiałów (głównie z drukowanej bawełny).

Obecny strój męski powstał w XXI w. z połączenia przedwojennej mody wiedeńskiej (płaszcze ibercijery), stroju stworzonego na potrzeby zespołu, w 1948 r. oraz rekonstrukcji dawnych elementów (peleryna „bantuł”).
W 1945 r. zakazano używania strojów wilamowskich, a Wilamowianki, które te stroje nosiły, były bite i rozbierane publicznie. Prześladowcy stroje te niszczyli. Jednak już w 1948 r., dzięki działalności Jadwigi Bilczewskiej-Staneckiej, która założyła Zespół Regionalny „Wilamowice”, przekonano władze do tego, że strój ten warto zachować. Od tego czasu na ulicach miasta, mimo zmieniających się proporcji, można zaobserwować zarówno osoby, które wilamowskie ubrania traktują jako kostium zespołu, jak i te, dla których jest on strojem odświętnym – ważnym wyznacznikiem przynależności do wilamowskiej wspólnoty. Niemałe zasługi ma tutaj działalność parafii rzymskokatolickiej pw. Trójcy Przenajświętszej oraz Stowarzyszenia „Wilamowianie”, Zespołu Regionalnego „Wilamowice” i Koła Gospodyń Wiejskich. O tym, że strój wilamowski jest nadal żywy i się zmienia, świadczą ożywione dyskusje wśród Wilamowianek na temat tego, jak powinien on wyglądać. W ostatnich latach również strój męski uległ znacznym zmianom polegającym zarówno na powrocie do zapomnianych elementów (np. ibercijera) jak i tworzeniu nowych i stał się ważny dla wilamowskiej tożsamości.
Śmierguśnicy , kolorowy wielkanocni przebierańcy, jadący na wozieCzłonkowie Zespołu Regionalnego „Wilamowice” w czasie inscenizacji śmiergustuŚmierguśnicy goniący panny z wiadrami wody
1 /
Wilamowską kulturę cechowała i do dzisiaj cechuje bogata obrzędowość doroczna. Związana jest ona ściśle ze świętami chrześcijańskimi, a także z rokiem pracy rolnika. Nie sposób tu ich wszystkich wymienić, dlatego skupimy się tylko na kilku. Na stole wigilijnym było tradycyjnie 9 potraw, w tym wilamowskie kluski z miodem, które goszczą na stołach do dziś. Nocy wigilijnej towarzyszyły liczne wróżby dotyczące pogody na dwanaście miesięcy, zamążpójścia lub zbliżającej się śmierci. W dniu św. Szczepana z chóru w kościele chłopcy sypali na dziewczęta owies, co w okresie międzywojennym miało formę zabawy. Do dzisiaj żywa jest w Wilamowicach tradycja kolędowania – młodzież, a czasem i starsi chodzą po domach, śpiewają kolędy i otrzymują za to poczęstunek lub pieniądze. Jeszcze w latach 60. istniała stara tradycja „Gregorów”. Były to grupy młodych chłopców, najczęściej ministrantów, którzy odwiedzali domy śpiewając pieśni o św. Grzegorzu, za co dostawali jajka lub pieniądze.
Dziś kultura wilamowska kojarzona jest powszechnie z obrzędem śmiergustu – w nocy z Wielkanocy na Lany Poniedziałek młodzi kawalerowie zbierają się w grupy i w kolorowych strojach, maskach i kapeluszach obchodzą domy swoich koleżanek. Polewają je wodą, a za to są przyjmowani w domach jedzeniem i napitkiem. Następnego dnia czyhają już na rynku na dziewczyny wychodzące z kościoła, by polać je wodą lub wrzucić do przyniesionej w tym celu wanny. Dawniej, jak deklarowali starsi Wilamowianie, śmierguśnicy polewali wodą jedynie trochę, nie było mowy o wannie. Znacznie istotniejszy był natomiast aspekt matrymonialny: była to dobra okazja, by poznać swoją przyszłą partnerkę, lub pokazać tej obecnej, że chłopakowi na niej zależy. Dla dziewczyny również i dzisiaj odwiedziny wielu grup śmierguśników świadczą o jej powodzeniu.

Jak wynika z opisów etnografów, jeszcze na przełomie XIX i XX w. w zabawie tej brali udział zarówno chłopcy jak i dziewczyny, z których każdy przebierał się za płeć przeciwną. W XX w. śmierguśnicy przebierali się również za postaci znane z grup kolędniczych: np. za diabła czy śmierć.

Ze wszystkich elementów kultury to muzyka najszybciej przenika przez granice regionów. Tak było też w przypadku Wilamowian, których muzyka jest mieszanką utworów śląsko-cieszyńskich i małopolskich z licznymi wpływami zachodnioeuropejskimi, które zostały przyniesione do Wilamowic w związku z wieloletnią przynależnością do Monarchii Habsburgów, a także przez podróże handlowe Wilamowian.

Dziś tradycje muzyczne kontynuuje Zespół Regionalny „Wilamowice” oraz orkiestra dęta, kontynuująca tradycje pierwszej tego typu grupy działającej już pod koniec XIX w.
Tekst:
Na podstawie książki „Wilamowianie i ich sąsiedzi”, dr Tymoteusz Król, 2024 (w druku)

Zdjęcia:
Archiwum cyfrowe Stowarzyszenia „Wilamowianie”